Pobudka była przed godziną czwartą. Zaplanowana wycieczka, była długa a niektóre jej odcinki były poza wyznaczonymi tarasami turystycznymi, dlatego na trasie byliśmy już o piątej.
Do miejsca gdzie rozpoczęliśmy wycieczkę, podwiózł nas (dwie osoby) kolega samochodem. Robiło się już szaro (dniało), kiedy rozpoczynaliśmy naszą wędrówkę.
Doliną Cichą Liptowską dotarliśmy do wylotu Doliny Tomanowej Liptowskiej. Dolina Tomanowa od 2008 roku jest zamknięta dla ruchu turystycznego. Było nią dogodne przejście ze schroniska na Hali Ornak w Dolinie Kościeliskiej w Polsce, do Doliny Cichej po Słowackiej stronie. Myślę, że Słowacy chcąc uniknąć napływu turystów z Polski, po prosu odcięli nam do niej dostęp. Oficjalnie jest mowa, że dla dobra przyrody. Idąc Doliną Tomanową na Przełęcz Tomanową, można zobaczyć jeszcze stare, czerwone znaki turystyczne.
Ścieżka jest wąska , po obu jej stronach rośnie bujna trawa, więc zbieraliśmy całą rosę z traw na buty. Chociaż byty zaimpregnowane i podobno nie przepuszczające wody, po półtorej godzinie marszu w buty wsiąkła spora ilość wody. Po dotarciu na szczyt Suchego Wierchu Tomanowwego, gdzie nie było już tak wysokiej trawy, zdjęliśmy buty i skarpetki żeby trochę obeschły. Od tego czasu, wybierając się w góry zbieramy ze sobą, zapasowe skarpetki i wkładki do butów.
Od Suchego Wierchu Tomanowego idziemy granicą polsko słowacką (główną Granią Tatr), przez kolejne szczyty: Tomanowy Wierch Polski (1977 m), Smreczyński Wierch (2066 m) i Kamienistą (2121 m). Między Smreczyńskim W. a Kamienistą na Przełęczy Hilińskiej spotkaliśmy stadko sympatycznych kozic. Obserwowaliśmy je ok. 20 min. Ścieżka przechodziła akurat przez miejsce w którym one się znajdowały, pomału ruszyliśmy przed siebie a kozice spokojnie zaczęły odchodzić.
Pogoda tego dnia dopisała, widoki również i chociaż w butach było mokro, to wycieczkę należy uznać za bardzo udaną.
Główną granią Tatr czyli Smreczyńskie Grzbiety .